Dzień 18 „Baza!”
Gospodarzowi udało się na noc ściągnąć z polskiej wioski (parę godzin) dwóch mocarzy do noszenia koszty z ekwipunkiem. Zamieszanie przy śniadaniu ze wspaniałym widokiem na góry. Pięciu tragarzy w tym dwóch nowych (gros obciążenia) wyrusza przodem. W górę, aby potem w dół, i znów w górę i tak w koło, aż w końcu dochodzimy do Nergu – pozostałości po wiosce z 1979, w którym dziś budują spory most, który ma prowadzić na nowy szlak, ale uwierzcie, dziś nadal to nieuczęszczany region. Jest tu także świetny shalter wykorzystujący kawałek jaskini. Niesamowicie wykańczają tu te szałasy, a wyposażenie kuchni mają z bambusa o dużo lepszej jakości i użyteczności niż tani import z CN. Dba o te rzeczy. Po krótkiej przerwie idziemy w górę. Trawers jest średnio trudny, mocarze są z przodu, nasi himalaiści ciut z tyłu, ale dają radę! Wspinamy się po kłębach różnorakiej roślinności, które urozmaicają pokrytą jesiennym kolorem łąkę. Trasa bogata w kamienie i głazy, po których pewnie stąpa cała karawana. Dochodzimy do brzegu rzeki, którą musimy w pewnym momencie przekroczyć po kamienistych mokrych stopniach. Zapada mgła, niebo znika i pojawia się mleczny krajobraz. Ostatni trawers w górę, jeszcze chwilę w górę i jest! Mesa wykonana z bambusa, która się zachowała z 1979r. Nepalczycy już zajęli się organizacją bazy. Wypakowują namioty, sprzęt kuchenny, żywność, kuchnię pokrywają plandeką. Klimat wzbogacają ich stroje, stare koce, pod którymi śpią i przede wszystkim technika, z jaką precyzją wszystko ogarniają. Dochodzą nasi himalaiści. Bogdan Dejnarowicz i Ryszard Włoszczowski ze wzruszeniem witają się z nami uściskami jak gdyby nie widzieliby nas od kilku miesięcy. Słyszę od Ryśka „zrobiłeś to” i nagle uświadomiłem sobie, że 5 lat zajęło dojechanie Jelczem w Himalaje i dotarcie do tej bazy z uczestnikami pamiętnej wyprawy. Chwilę stoimy przy naszej kuchni. Schodzimy w dół, to tu stały ich namioty. To tu rozłożymy dziś nasze. Jednak to tuż obok jest specjalne miejsce. Podchodzimy do skały, w której 45 lat temu Wiktor Szyczypka – kierowca Jelcza z 1979r. wykuł napisy w skale po tragicznym wypadku. Chwila zadumy, stoimy tak w ciszy, we mgle, odświeżamy pamiątkowy napis. Poprawiamy tabliczkę upamiętniającą trzech uczestników. Pamiętamy.
M.