Image Alt

Dziennik wyprawy 2025

2025
Dzień 2 „Odpalamy Jelonka”
Mija pierwsza w nocy, a my nadal w drodze do Pokhary. Otóż, gdyby to była droga to może i byłoby szybko, ale w zasadzie w 80% nawierzchni jest niestety w remoncie. Poza tym drobnym faktem, w nocy było wielu takich jak my, co też pomyśleli, że nie będzie korków (no i że droga do Pokhary istnieje). Nasz kierowca za to okazał się niezłym asem, dlatego to jego bolid wydawał się cierpieć w tej podróży najbardziej. Rysiek obawiał się, że nas trzech z walizami irańskimi nie zmieści się do Mercedesa C klasy w drodze do KRK, a tu zajeżdża Suzuki Swift.
Teren przypomina trasę Dakaru i cytując Ryśka – drodzy offroadowcy! Jak szukacie challangu walcie na himalaya highway Kathmandu – Pokhara, a przeżyjecie niezapomniane chwile.
Dobrze po piątej rano osiągamy nasz nocny cel – Snow Hill. Rzuca się nam w oczy skończony i nareszcie wyremontowany kompleks restauracyjny – tzn. dobra nasza, bo nie będzie od rana młota pneumatycznego, a przecież już świta.
Po 4 godzinach regeneracji zbieramy się do Muzeum. Odbieramy ze Snow Hill pozostawione na przechowanie fanty i jedziemy prosto do Jelonka. Piękna jesień tego marca. Arek przekręca hebel, odgarnia liście, pajęczyny, wchodzi do kabiny, przekręca kluczyk w stacyjce i to jest ten moment… Zapala „od strzała”! I ten dźwięk starego silnika ponownie w naszych uszach, a z wydechu oczekiwana czarna chmura spalin.
Nepalczycy na Jelonku zawiesili stworzone przez nich banery informujące odwiedzających o zasługach tego pojazdu dla polskich wypraw w Himalaje – piękny gest. Jeden dostaliśmy w podziękowaniu – zabieramy do Polski.
Plan wyruszenia w niedzielę w stronę Indii zaczyna się przedłużać. W między czasie dostaję sygnały, że ubezpieczalnia ma jednak oddział terenowy na południe w stronę granicy z Indiami, a jutro w Nepalu przecież święto. Arek sprawdza podstawowe układy Jelonka. Naprawia (nareszcie) kierunkowskazy. Paradoksalnie nie są one w Azji absolutnie potrzebne, bo nikt z nich tu nie korzysta.
Cały czas muzeum odwiedzają liczni zagraniczni goście. Nikt nie przechodzi koło Jelonka obojętnie. Powtórzę – to była promocja polskiego dorobku narodowego na ogromna skalę. Mimo przygotowań, oprowadzamy z fascynacją każdą grupę wokół pojazdu. Dostajemy ogrom pytań i już wiemy, że dziś z Pokhary nie wyruszymy. Żegnamy się z dyrektorką muzeum i ruszamy Jelonkiem zaparkować go przy samym jeziorze na wprost wejścia do Snow Hill. Pięknie się ten pojazd komponuje na tle licznych straganów i nepalskich uliczek. Wywieszamy na noc flagę Nepalu, to jedna z tych pamiątek, które zabierzemy do Polski!
M.
Dzień 1 „Akcja Jelcz wraca do Polski”
Po wielu miesiącach Jelcza w podróży nastał dzień, gdy kończy on w Nepalu promowanie górskiej historii polskiego himalaizmu. Te wspaniałe miejsce pod względem zachwalania naszego narodowego dziedzictwa to główne wejście do International Mountain Museum. Przez ostatnie miesiące odwiedziło je (i Jelonka) kilkanaście tysięcy gości z całego świata (duma).
Przekazanie pojazdu rządowi nepalskiemu, aby stał się on na stałe monumentem polsko-nepalskiej historii było ambitnym pomysłem. Dziś jednak wiemy, że trzeba wsiadać do kabiny i ruszać do Polski… na kołach!
Pakowanie trwało krótko – lecimy w zasadzie na pusto. Zabieramy ze sobą nasze irańskie walizki, które zostały zakupione w Teheranie podczas próby zdobycia Jelczem Himalajów w 2021. Piątkowy późny wylot to jedno z ostatnich połączeń międzykontynentalnych z KRK. W trakcie dłuuuugiego międzylądowania w Sharahhkrakajaha (nigdy się nie nauczę) zyskujemy czas, aby przemyśleć plan powrotu. Niestety wskutek braku snu i 6 godzinnego wywoływania wszystkich lotów z głośników podkręconych do stopnia słyszalności przez zatyczki do uszu, nie za wiele udaje się zaplanować. Wciąż tylko „Attention please friendly reuest” jak to Rysiek mówi 60sek na minutę! Sam w skutek tego nie słyszał nawet silników po wejściu do samolotu. No dobra – mamy wydaje się wszystko: papierowe wizy: są (dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, i nie chcą się przekonać na własnej skórze to nie wjedzie się do Indii lądem na e-wizie); Sterta dokumentów „przewozowych”: jest; otwarta lista zadań na kolejną dobę, aby udało się sprawnie opuścić Nepal: jest. No właśnie co jest na liście?
Pierwsze primo to jak się dostać do Pokhary. Samolot jest wygodny, ale w sobotę wieczorem już nie ma odlotów, a nam spieszno do Jelonka. Tu z pomocą przychodzi nam niezawodny Sujan i wprost przysyła dla nas kierowcę. Droga do Pokhary w nocy potrwa szybko mówi, bez korków mówi. Czemu nie!
Drugie secundo, jeśli już zakładamy przyjazd do Pokhary po pierwszej w nocy to dzwonimy i uśmiechamy się do naszego zaprzyjaźnionego bossa hotelu Snow Hill, usytuowanym przy samym malowniczym jeziorze. Dobrze, że karta z SIM z tamtego roku zadziałała. Tu faktycznie za 11zł trzeba było ją tylko doładować na lotnisku. Dobrze mieć, zwłaszcza, że otrzymanie jej wiązało się z procedurą niczym wzięcia kredytu w nepalskich rupiach.
Stale próbuję też dopiąć Jelonkowi sprawę ubezpieczenia na Nepal i Indie. Nie jest to, jak się okazuje takie proste i póki co wiem, że ktoś z oddziału w Pokharze na nas czeka z tym tematem.
Po prawie dobie w podróży ruszamy więc w kolejną, tym razem lądem w stronę Pokhary. Cytując Ryśka” „i tu zaczyna się horror, ale o tym już jutro”.
M.
Wyślij e-mail
Polub nas na FB
Zobacz na na YT
Śledź nas na Instagram
Wyślij e-mail
Polub nas na FB
Zobacz na na YT
Śledź nas na Instagram